niedziela, 13 października 2013

Rozdział 10 - Szatnia



Obudziły ją dochodzące zza drzwi podniesione głosy. Podniosła głowę i ze zgrozą uświadomiła sobie, że właśnie znajduje się w ramionach Pottera. Wzdrygnęła się instynktownie i szybko wyswobadzając się z jego rąk wstała. Wspomnienia uderzyły ją niczym fala morska o nabrzeże, aż poczuła zawroty głowy i musiała się podtrzymać, żeby nie upaść. Instynktownie złapała za pierwszą rzecz znajdującą się w pobliżu, czym okazało się kolano Jamesa. Przestraszona spojrzała w na jego twarz, ale ten nadal spał smacznie z głową odchyloną do tyłu i otwartymi ustami. Evans uznała, że wygląda uroczo, po czym zganiła samą siebie za tak niemoralne myśli. Potter uroczy? Pfi!
Głosy za ścianą znacznie się nasiliły, co oznaczało, że drużyna, która przed chwilą skończyła trening, nieubłaganie zbliża się do szatni. Spanikowana, nie chcąc, aby ktokolwiek zobaczył, że znajdowała się w jednym pomieszczeniu z tym gumochłonem, a w dodatku byli tu sami, weszła pod ławkę i rzuciła na siebie zaklęcie kameleona. W samą porę, uznała, kiedy drzwi otworzyły się z łoskotem, budząc Pottera, który gwałtownie przebudzony, podskoczył w miejscu.
- Jeżeli z Ravenclaw będziemy grać tak jak dzisiaj, to wygramy mecz i zdobędziemy puchar! – krzyknął Longbottom, starając się, aby jego drużyna myślała tylko o zwycięstwie, a przez to podniosła swoją pewność siebie. Odpowiedziały mu okrzyki radości. Uśmiechnięty poczochrał Potterowi głowę.
- Lubię tę czuprynkę, kochasiu, ale jak nie złapiesz znicza to zgolę cię na łyso, kiedy będziesz spał. Masz moje słowo. – Przyłożył rękę do serca, aby James zrozumiał, że mówi całkowicie poważnie. Okularnik za to uśmiechnął się do niego szeroko, także przykładając dłoń z lewej strony klatki piersiowej.
- A ja będę zachwycony mogąc ci się później odwdzięczyć huncwockim kawałem.
Drużyna uśmiechnęła się do siebie, wyobrażając sobie jaką zemstę mógłby wymyślić ten kawalarz. Wszyscy jednogłośnie postawiliby w zakładach, że wygra James, gdyż to on właśnie miał największe doświadczenie w dziedzinie „ząb za ząb”
W tym samym czasie Lily, kuląc się pod ławką, starała uspokoić oddech i nie wydawać zbyt głośnych westchnień, kiedy drużyna jej domu bez skrępowania zaczęła się rozbierać z szat. Poczuła ogień w policzkach, widząc umięśnioną klatkę piersiową kapitana drużyny. Dorcas musiała mieć niezłą frajdę tarzając się z nim w pościeli. O ile robili to w pościeli. Zanotowała sobie w głowie, żeby w najbliższym czasie przepytać dokładnie przyjaciółkę. Skrzywiła się, gdy chudy i wysoki piątoklasista przeszedł kolo niej w samych bokserkach, ukazując owłosione nogi i niezwykłej długości kołtuny pod pachami. Szybko przerzuciła wzrok, na kolejnego chłopca ściągającego szatę. Potter nie był takim znowu chudziną, za jaką go uważała. Dzięki wieloletnim treningom oraz żartom, do zrobienia których oprócz czarów wymagany był również wkład fizyczny, na jego klatce piersiowej zaczął się pojawiać zarys mięśni. Nie był zbytnio owłosiony, ale to nie odbierało mu męskości. Ramiona miał dobrze zbudowane, a bicepsy idealnie wyrzeźbione. Nie wyglądał jak siłacz, ale również nie jak słabeusz. Podziwiała ruchy jego mięśni kiedy naciągał spodnie na nogi i zastanawiała się, ile dziewczyn miało okazję widzieć go w pełnej krasie. Na tę myśl poczuła dziwne ukłucie zazdrości, że Potter mógłby się zalecać do kogoś tak jak do niej. Pomimo okazywanej niechęci coraz bardziej zaczynała mu ufać i czuć, jakby jego obecność była normalną częścią jej życia. Jakby miał być przy niej już zawsze, chociaż wiedziała, że został im jeszcze jeden wspólny rok, a po Hogwarcie już nie będą się więcej widywać.
James podszedł z szatą do swojej szafki, aby wyciągnąć z niej nową i czystą koszulę. Ta, którą miał wcześniej na sobie wyschła już od łez Lily, ale była zbyt pognieciona, aby się w niej pokazać. No i lekko przepocona. No bo jak miałoby mu się nie robić gorąco, kiedy Lily siedziała mu na kolanach? Zbliżył się do szafki akurat w samą porę, aby usłyszeć głośne zaczerpnięcie oddechu, dobiegające spod ławki. Uśmiechnął się do siebie. Lily wciąż tu była. I widziała wszystkich jego kompanów w samej bieliźnie. Zmarszczył brwi na ten absurdalny powód do zazdrości. Ciągle musiał siebie upominać, że z nim nie jest i nie ma do niej najmniejszych praw. Może sobie oglądać kogo będzie chciała. A przy okazji on może jej dostarczyć wrażeń, o których będzie myślała w nocy.
Przywołał na twarz swój najbardziej czarujący i podniecający uśmiech po czym przeciągnął się wolno, wyprężając muskuły. C z u ł na sobie jej przeszywający wzrok. Niemal widział jak przełyka ślinę starając się nawodnić nagle zasuszone gardło. Lily mogła sobie mówić co chce i myśleć co chce, ale jej dojrzewające ciało zaczynało na niego reagować. A z naturalnym pociągiem seksualnym trudno jej będzie sobie poradzić.
Udało mu się w końcu wygrzebać czystą koszulę z szafki. Wolno narzucił ją na ramiona, dalej grając w grę, którą zaanonsował. Specjalnie poczekał aż wszyscy koledzy wyjdą z szatni, oraz usiadł na ławce, dokładnie nad schowaną Evans i udał, że sznuruje sobie buty. Uparty rudzielec nie miał zamiaru ujawnić się. W końcu wstał podszedł do drzwi i nacisnął na klamkę. Kiedy z łatwością odskoczyły zrobił krok w stronę wyjścia, po czym zatrzymał się i obejrzał przez ramię.
- Mam nadzieję, że ci się podobało, Evans – rzucił niedbale, po czym wyszedł i zamknął drzwi.

                Podmieniła jej krem do rąk na krem wysuszający, wysmarowała pościel zgniłymi jajkami, aby następnego dnia nie mogła się odpędzić od tej niemiłej woni. Dodała nawet barwników koloryzujących do fluidu oraz szamponu do mascary. Wiedziała jednak, że to w niczym nie pomoże, bo Dorcas zawszę umiała wyglądać świetnie. I zapewne okaże się, że w kolorowej skórze jest jej do twarzy, z popękanymi rękami oraz załzawionymi oczami wyjdzie na męczenniczkę, a śmierdząc zostanie zwolniona z lekcji. Mary westchnęła ciężko i usiadła na łóżku. Prawda była taka, że jej łagodna natura nie dopuszczała do siebie bardziej stanowczej zemsty. W końcu nic takiego się nie stało prawda? Straciła trochę czasu na związek z Michaelem poprzez to ukrywanie się, ale dzięki temu wie, że jest w nim zakochana. Po za tym jej chłopak już zgodził się na pokazywanie publicznie uczuć, więc jaki jest sens w  tej śmiesznej zemście?
                Z drugiej strony czuła się już osłabiona ciągłymi docinkami i wyśmiewaniem z jej strony. Lily mogła ją upominać cały czas, jednak gdy tylko minęła minuta, Dorcas cudownie zapominała o ostrzegawczych tonach rudzielca i znów rozpoczynała te swoje głupie odzywki.
                Prawdę mówiąc, Mary jej zazdrościła. Tego zewnętrznego piękna i blasku, błyskotliwych uwag i śmiesznych dowcipów, naturalnego talentu do flirtów i odwagi do doprowadzenia sprawy z chłopakiem do końca. Nie boi się seksu, nie przejmuje co ludzie pomyślą, a jakiekolwiek złośliwe komentarze odparowuje z dziecinną łatwością i upokarza wroga. Tak, to były wspaniałe umiejętności Meadowes, które McDonalds również chciałaby posiadać. Z drugiej strony zamiast nich posiada Michela, podczas, gdy blondynka jest wolna. No może nie do końca, ale nie umie stworzyć stałego związku, w którym byłoby jej dobrze. A jak się nie zmieni – aktualnie nic nie wskazuje na to, że miałoby się tak stać – to zostanie samotną starą panną. Nie będzie miała dzieci do kochania i wychowywania, ani męża, który podziwiałby ja i doceniał. W takiej przyszłości to ona – Mary – żałowałaby jej. 


                Syriusz nie spał całą noc zastanawiając się nad powodem wtrącenia się Dorcas w jego kłótnię z Jules. Odrzucił założenie, że chciała mu pomóc, bo Dorcas rzadko kiedy pomaga komuś bezinteresownie, a on z całą pewnością nie dał jej powodu, aby mogła się w ten sposób odwdzięczyć. Może po prostu chciała się odegrać na blondynce? To by pasowało, ale problem w tym, że one obydwie wolały pałać do siebie nienawiścią w ciszy, nie mając publiczności i Dori nie rozpoczęłaby pierwsza otwartej wojny. Ale może chciała pokazać, że jednak ma ukryte kocie pazurki, bo za dużo osób uznało, że jest słodka, miła i niewinna? Niewinna! Ha! Z tym seksapilem z pewnością nie była niewinna. Meadowes nie jest również próżna, więc chęć popisania się zdolnościami magicznymi również odpada.
                Rozmyślał dopóki nie uznał, że tak naprawdę nie zna powodu dla którego mu pomogła. Zna ją sześć lat i dopiero w tamtym momencie zobaczył naprawdę. Ma delikatną cerę, jedwabiste włosy, długie ponętne nogi i wyraźnie zarysowane pod bluzeczką duże piersi, jak i również kształtne biodra, płaski brzuch i wąskie ramiona. Wyglądała fantastycznie w butach na obcasie oraz krótkiej spódniczce, a do tego poruszała się w nich, jakby była w zwykłych trampkach. Miała pewny i odważny krok i nie zwracała uwagi na nic nieznaczących ludzi. Plus przyjaźniła się z Evans, czyli musiała być inteligentna. Pamiętał, kiedy zobaczył ją pierwszy raz na peronie. Była malutka i przerażona, miała krótkie włosy zaplecione po dwóch stronach twarzy w warkoczyki związane wstążeczkami. Miała trochę nadwagi i wyglądała komicznie, więc z premedytacją ją potrącił czym wywołał łzy na pryszczatej twarzyczce. Jak to brzydkie kaczątko zamieniło się w takiego ponętnego łabędzia? Przypomniał sobie barwę jej oczu – idealny fiolet wyglądał jak najdorodniejszy gatunek fiołka, czysty i świeży, z błyszczącymi płatkami.
                 Czy zobaczył ją kiedyś w towarzystwie tego samego chłopaka więcej niż dwa razy? Raczej nie. Jest kusicielką. I jego najwyraźniej też stara się skusić. Tak, to jest najlepszy powód, dla którego mu pomogła. A on jest więcej niż gotowy poddać się jej czarowi.
                Chrząknął, wyprostował się i poprawił krawat. Czeka go teraz trudne zadanie, bo nie może pokazać jej, że odkrył jej plan. Musi zbliżyć się do Dorcas niepostrzeżenie, jak drapieżca do ofiary, aby ta nie zdążyła mu uciec.

                Kochał się z nią namiętnie przez ostatnią godzinę. Był cały spocony i zdyszany, ale szczęśliwy. Leżała w zagłębieniu jego ramienia, tak, że ustami dotykał jej głowy i co chwila muskał ją we włosy czując nieodpartą radość w sercu. Jej piękne piersi sterczały zza kocyka, którym była przykryta, ale nie zwracała na to uwagi. Leniwie jeździła dłonią po jego ręce.
                - Chciałbyś coś zjeść? – zapytała. Jej głos nadal był trochę schrypnięty. Uśmiechnął się do siebie i potaknął. Wstała powoli dając mu doskonały widok na swoją kształtną pupę. Poczuł, że znowu jest gotowy w niej być. Nałożyła szlafrok i posyłając mu czarujący i prowokujący uśmiech na pożegnanie, wyszła z pokoju. Czując przyspieszony rytm serca wciągnął na siebie bokserki i wyszedł za nią. W domu było ciepło. Patrzył jak uważnie i stanowczo kroi chleb, pomidora oraz ogórka, po czym nakłada plasterki na kromkę jakby właśnie robiła niezwykle trudną i ważną rzecz. Odwróciła głowę przez ramię i znów zobaczył ten sam uśmiech co przed chwilą w sypialni.
                Widzi go cały czas. Nawiedza go w snach, w ciągu dnia, kiedy zabija oraz torturuje.
                Widział go, kiedy Voldemort zaklęciem zbombardował drzwi do ich mieszkania, wycelował w nią różdżkę i zapytał go czy przyłączy się do nich. Słyszał jak krzyknęła krótko, po czym zamilkła uderzona zaklęciem zamykającym usta. Pamiętał, jak jęczał i zarzekał się, że się zgadza. Że zrobi wszystko, aby żyła, aby zostawił ją w spokoju. Wszystko dla niej.
- Wszystko? – zapytał Czarny Pan swoim zimnym tonem z zainteresowaniem.
                Wciąż pamięta ten największy błąd w swoim życiu. Przytaknięcie. Ledwo widoczne skinienie głowy.
- Cóż, a ja muszę się pozbyć zagrożenia. Powinieneś robić wszystko dla mnie, nie dla tej pół krwi kobiety.
                Zanim zdążył zareagować ona już padała na ziemię martwa. Ból, który wtedy czuł przysłonił mu wszystko. Teraz nie czuje nic kiedy czyni krzywdę. Odgrywa się na innych, tak jak Voldemort odegrał się na nim za niewłaściwą odpowiedź.
***
No w końcu obiecałam, że ostatecznie będzie w niedzielę, prawda? Rozdział z dedykacją dla Anonima, który wciąż upominał się o niego, przez co zaciskałam tyłek (^^) i brałam się do pracy. Następny postaram się dodać szybciej, chociaż nie obiecuję jeszcze niczego. Rozszerzona matma i geografia są straszne!
                                                                                                                         

8 komentarzy:

  1. Ha! Nareszcie sie doczekałam! Okej. To teraz co do treści. Reakcje Lily i James'a - cudo. Po prostu kocham twojego rogacza. Muszę powiedzieć że nie znoszę pięknej Dorcas narzeczonej Syriusza, ale twoja historia o brzydkim kaczątku do mnie przemowiła. Okej kończę juz i do następnego rozdziału, oby był szybciej niz ten
    Malin (tak, ten irytująca anonim założył sobie konto na Gmailu)

    OdpowiedzUsuń
  2. A kiedy planujesz dać nam nowy wpis ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta, jestem natrętna. I wkurzająca. Ale musze zapytać, kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam już napisane 5 stron Worda, planuję dobić do 6 i jeszcze zostaje korekta końcowa, więc możliwe - a nawet bardzo prawdopodobne - że w weekend ;)

      Usuń
    2. Taaaak! Dzięki dzięki dzięki! Widzę ze wyrabiamy sie co do prędkości dodawania rozdziałów. Nie bede narzekać ;D

      Usuń
  4. To gdzie ten rozdział? Chyba nie powiesz ze sie rozmyśliłaś?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chcem nowy rozdział. No proooosze!

    OdpowiedzUsuń
  6. KIEDY TEN NOWY ROZDZIAŁ?

    OdpowiedzUsuń