środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział 2 - Zemsta.

- Zabiję ją.
- Daj spokój. Liluś zawsze była nieprzewidywalna.
- To jednak nie zmienia faktu, że ją ukatrupię gołymi rękami.
- Hej chłopaki. Obejdzie się bez morderstw. Co powiecie na odsiecz?- zapytał Peter. James spojrzał na niego zaskoczony, ale z niemym podziękowaniem w oczach. Syriusz uśmiechnął się przebiegle, widząc obrazy przelatujące mu przed oczami. Tyle rzeczy mógł zrobić Rudej! Posklejać jej książki, wlać coś do kociołka i zrobić wielkie bum. Związać sznurówki, lub długie włosy. Może nawet i jedno i drugie. Zmienić barwę ciała, podmienić zadanie domowe, bądź po prostu narozrabiać i zrzucić na nią. Ta ostatnia opcja jest najtrudniejsza, ale jednocześnie najlepsza. Dla niej wizyta w gabinecie dyrektora była najgorszym na świcie koszmarem. A przecież on kochał wyzwania.
- Cieszę się, że chociaż jeden z nas myśli logicznie. - Syriusz powiedziawszy to podrapał się po głowie i w pewien sposób chwalił pulchnego przyjaciela.
-  To, co robimy?
- Evans skup się! - wykrzyczała profesor McGonagall. Rudowłosa osóbka drgnęła przestraszona i spłonęła rumieńcem. Rzadko, kiedy denerwowała nauczycieli, a był to chyba już piąty raz odkąd przyszła do szkoły, kiedy ktoś musiał zwracać jej uwagę. Piąty raz! Jęknęła w duchu. Jak mogła dopuścić do tak licznych upomnień!? Przecież jest tą grzeczną i dobrze wychowaną dziewczyną!
- Przepraszam pani profesor. To się więcej nie powtórzy - obiecała patrząc w jej oczy ze skruchą. Następnie szybko namoczyła swoje pióro i wzięła się do pisania notatek ze słów nauczycielki transmutacji. Jeden raz przyłapała się na tym, iż zerknęła w stronę Huncwotów. To było do niej niepodobne i niedopuszczalne. Skarciła się w duchu i znów zaczęła słuchać. Jednak jej myśli dalej biegły w stronę czterech łobuzów z pewnymi siebie minami, a jednocześnie flirciarskimi uśmiechami na ustach i wesołymi iskierkami w oczach. Wszystkie te cechy mogły zapowiadać tylko jedno. Zastanawiała się jedynie, kiedy ma nastąpić kolejny „genialny” żart. Od zawsze nie pojmowała jak można nie słuchać, nie uczyć się i tak wszystko lekceważyć, a jednocześnie wszystko umieć i mieć jedne z najlepszych ocen w szkole. Jak oni to robią? Fascynacja rosła w niej odkąd pierwszy raz odkryła, że nic nieuczący się chłopcy otrzymują same Wybitne i Powyżej Oczekiwań.
- No to teraz panna Evans, tak zainteresowana dzisiejszą lekcją - Ukryta w tych słowach ironia wywołała uśmiech na twarzach ślizgonów - powie nam, jak przemienić lampę w papugę.
Lily westchnęła z ulgą gdyż akurat ten manewr umiała doskonale. Wzięła głęboki wdech, skierowała różdżkę na ów przedmiot i wypowiedziała zaklęcie. Nic. Ponowiła formułkę i… znowu nic. Na jej policzki wpełzł rumieniec zdenerwowania. No dalej Lily, przecież to umiesz! Przekonywała sama siebie i znów spróbowała wykonać powierzone jej zadanie. Znowu nic się nie stało. Na jej plecach pojawiły się kropelki potu, gdy zerknęła na groźny wzrok nauczycielki.
- Nie wiem, co się dzieje pani profesor - przyznała zgodnie z prawdą i kruchą miną. - W dormitorium ćwiczyłam zaklęcie i mi świetnie wychodziło.
- Najwidoczniej ćwiczyła pani za mało, panno Evans. Proszę popatrzeć jak to się robi i spróbuje pani ponownie. Może… panie Black. Przedstawi pan koleżance, jak poprawnie zamienia się lampę w papugę?
- Ależ oczywiście pani profesor. - Uśmiechnął się z satysfakcją, powtórzył czynność dziewczyny kierując różdżkę na lampę i wypowiadając zaklęcie. Znów nic się nie wydarzyło. Syriusz wytrzeszczył oczy i zdenerwowany jeszcze kilka razy powiedział zaklęcie.
- No, co jest, do jasnej cholery - wyszeptał sam do siebie. McGonagall spojrzała na niego surowo i wyrwała mu magiczny patyczek z ręki.
- Nie toleruję na swoich lekcji nieprzyzwoitych słów Black. I jestem pewna, że inni nauczyciele również. Najwidoczniej za bardzo przeceniłam twój talent do transmutacji. Gryffindor traci dziesięć punktów za nieprzyzwoite słowa. Może pan Potter uczyni nam ten zaszczyt, przestanie powstrzymywać śmiech, i pokaże jak odrobił pracę domową?
Oczywiście pani profesor miała racje. James widząc nieudolne próby przyjaciela ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia niekontrolowanym śmiechem. Przez ciągłe duszenie go w sobie zaczynało brakować mu powietrza.
- Już się robi - odparł chłopak. Przyłożył różdżkę do lampy i wypowiedział zaklęcie. Nic. Nie wierzył własnym oczom. Że niby jak!? Zdenerwowany powtórzył czynność jeszcze raz, ale i kolejny nic się nie wydarzyło. Uśmiechnął się lekko i oddał komuś pokłon w swoich myślach. Nie wierzył, że dożyje dnia, kiedy ktoś - oprócz Syriusza - go przechytrzy. Najwidoczniej się mylił.
- I czego się szczerzysz, Potter!? Ja nie widzę tu nic śmiesznego! Nie odrobiłeś pracy domowej! To jest niedopuszczalne! Panno Evans - zwróciła się do przestraszonej dziewczyny - nie wierzyłam, że kiedyś się na pani zawiodę. Cóż, najwidoczniej człowiekowi odbija z biegiem czasu.
- Mogłaby pani nie obrażać Lily?- zapytał grzecznie James, nadal z podziwem na twarzy.
- Milcz, Potter, bo jesteś taki sam. Wszyscy troje macie szlaban! - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Znowu?- jęknął Syriusz. - Jak tak dalej pójdzie, to my się nie wyrobimy!
- Trzeba było odrobić lekcje - warknęła. - Remus! Mam nadzieję, że chociaż ty mnie nie zawiedziesz jak panna Evans.
Ruda jęknęła w duchu. Chciało jej się płakać, ale dzielnie powstrzymała łzy. Jestem twarda! Jestem twarda! Powtarzała sobie. Rzeczywiście była, ale nie jeżeli chodziło o nauczycieli. Przecież ona nigdy nikogo nie zawiodła! Co poszło nie tak? Naprawdę ćwiczyła i jej wychodziło! Chociaż Black i Potter również zawalili sprawę, a to wydawało się mało prawdopodobne. Przecież z transmutacji byli najlepsi! Nawet lepsi od samej największej prymuski - Evans.
Remus odprężył się powtórzył czynności tamtych osób i tym razem lampa zwinnie zamieniła się w papugę. Przybrał na twarz dumny uśmiech i spojrzał na zachwyconą MacGonagall.
- Bardzo dobrze! Po prostu bezbłędnie! Widzę, że jednak nie wszyscy przestali się uczyć. Dostajesz Wybitny - dodała i poszła w stronę biurka.

- Jak to możliwe, że nie da się tego zmyć? - jęknął Syriusz.
- Jestem pewny, że to zaklęcie właśnie tak działa - Remus uśmiechnął się, przyznając Lily kolejny punkt do starcia Lily-James. Oczywiście starcie jego najlepszego przyjaciela oznaczało również starcie Syriusza, ale ten włączał się tylko w niektórych przypadkach. Dlatego niepotrzebnie było nazywać tego starciem Lily - James i Syriusz. Po za tym, ta nazwa z pewnością byłaby za długa.
- Nie śmiej się, tylko pomóż nam to zmyć! - dodał Potter i rozległ się kolejny jęk ich przyjaciela, który właśnie spojrzał w lustro.
- Dlaczego zielony? Ten kolor w ogóle nie pasuje do mojej przystojnej twarzy!
- A myślisz, że do mojej pasuje? - zapytał Potter, przejeżdżając ręką po włosach. Zamarł. - Kto mi powie, co jest nie tak?
- Muszę przyznać, że jednak James ma gorzej. - Do rozmowy włączył się Peter i przyjrzał jego głowie .- Na ciebie rzuciła jeszcze zaklęcie oklapujących włosów.
Okularnik zrobił przerażoną minę i szybko odepchnął Syriusza spod lustra tak, że jego przyjaciel wpadł na szafkę i przy okazji zwalił czekoladę Petera na podłogę.
- Wielkie dzięki- mruknął sarkastycznie Black rozcierając swoje bolące udo. Potter w ogóle nieprzejęty słowami Syriusza wpatrywał się nie dowierzając w wielkie lustro.
- Syriusz! Jak mogłeś mi nie powiedzieć!? I ja tak wracałem przez wszystkie korytarze!? - Wskazał na swoje sklejone włosy. Niektóre pojedyncz, posklejane kępki stanęły, kiedy jeszcze raz poczochrał włosy.
- No wiesz... - zaczął jego przyjaciel i uśmiechnął się złośliwie - Jakoś wypadło mi to z głowy. - stwierdził i zaczął śmiać się razem z Remusem i Peterem, którzy nie powstrzymali swojego wybuchu radości.
- Dobra. To, że Evans się nie udało rozumiem. To, że Syriuszowi się nie udało rozumiem, ale…
- Jak to rozumiesz?!- wtrącił się oburzony Łapa.
- Ale, dlaczego nie udało się mi?- kontynuował nieprzejęty oburzeniem przyjaciela.
- Oboje podmieniliście różdżkę Lily. Sam James podmienił ją Syriuszowi, czego byłem pewny. Domyśliłem się tego po jego zadowolonym z siebie uśmiechu, kiedy rano wszedł do łazienki, zaraz po Łapie. Dlatego też doszedłem do wniosku, że może i samemu Rogaczowi powinno się nie udać.
- To ty Lunio? - zapytał Okularnik i uśmiechnął się niedowierzająco. - Nigdy bym nie pomyślał.
- To James podmienił mi różdżkę? Jak mogłeś, przyjacielu! - Wycelował w niego oskarżająco palec i pełen oburzenia wzrok. - Teraz szykuj się na zemstę! - zagroził.
- Daj spokój Łapcio. Lepiej skup się na tym, że nasz kochany nieśmiały Lunio wyciął mi numer. Rozumiesz? Normalnie mnie przechytrzył! - powiedział tonem, jakby mówił do małego dziecka.
- A co w tym dziwnego? - zapytał Remus marszcząc swoje gęste brwi.
- To, że ty nigdy, powtarzam n i g d y, nie wydawałeś się zainteresowany wycinaniem numerów!
- Ale dzisiaj miałeś zamiar zrobić coś nie fair, więc i ja chciałem zrobić coś na twoją niekorzyść. - Potter już miał zamiar coś mu odpowiedzieć, kiedy przerzucił wzrok na Syriusza, który zabawnie marszczył czoło, usilnie nad czymś rozmyślając. Łapa wreszcie uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje białe i równe zęby. Zarzucił Remusowi rękę na ramię w iście przyjacielskim geście i zawołał:
- Czujesz to, Rogaty? Lunio nam dorasta!

Wszystko się w niej gotowało. Każda najmniejsza komórka ciała produkowała ogień złości i chęć zemsty. Jeszcze gorszej zemsty. Pragnęła zabić i to w trybie natychmiastowym. Gdyby tylko uwolniła ręce. Nic i nikt nie powstrzymałby jej przed tym strasznym czynem. No może przed ich śmiercią, poznęcałaby się troszeczkę i z rozkoszą pooglądała płaszczących się i błagających o litość Huncwotów. Tylko tego brakowało w szkole. Małej sensacji, w której zwykła, ruda, niska dziewczyna rozbroiła trzech najlepiej czarujących czarodziei w szkole. Pomijając Petera, którego zaklęcia są równie słabe, co początkujących uczniów. Zrobiła najgroźniejszą minę, na jaką było ją stać w tej sytuacji i posłała ją w stronę Pottera. Jedyną osobą, która mogła w tym momencie wymięknąć, była postać dobrze zbudowanego chłopaka. Chudy, ale silny, odważny i ceniący sobie honor. Postać młodego mężczyzny o wiecznie rozczochranych czarnych włosach i brązowych oczach, wyglądających znad szkieł okularów, na które leciała damska część szkoły. Oprócz niej samej.
- Jak nam nie odczarujesz włosów, to będziesz przylepiona do ściany cały dzień - odezwała się ów osoba, odpowiadając na jej spojrzenie. James był, o dziwo, spokojny i opanowany.
- I pamiętaj Evans, że to my mamy różdżki i to my mamy władzę. James, co powiesz na zmianę koloru skóry naszej rudej złośnicy? Może na zielony? Będzie pod kolor oczu - Zaśmiał się i wycelował swoją różdżkę w przyczepioną do ściany Lily.
- Nie przesadzajmy, przyjacielu.
- Jak mam wam odczarować te rozczochrane łby, skoro jestem przyczepiona do ściany i pozbawiona różdżki? - wysyczała.
- Rozczochrane łby? Ruda, grabisz sobie coraz bardziej.
- Mam nadzieję, że jesteście świadomi, iż ona was rozszarpie, jak tylko się uwolni - odezwał się Remus, stojąc znudzony obok Syriusza i od czasu do czasu rozglądając się za wciąż przybywającymi uczniami.
- To może zostawimy ją tak?
Warknęła wkurzona i przerzuciła swój wzrok na Syriusza.
- Dobra, cofam pomysł.
- Zebrało się tu niezłe widowisko - dodał Remus z wahaniem.
- Nie pękaj, przyjacielu - odparł na to James i przejechał dłonią po swoich, sklejonych, włosach. – To jak, Evans? Odczarujesz nas, jak cię wypuścimy?
- Szykuj swój grób - warknęła w odpowiedzi. Kilko uczniów wygięło usta w rozbawieniu.
- Dobra, Ruda. To sobie wiś. - Syriusz odwrócił się i pociągnął Pottera za ramię. – Wpadniemy wieczorem, mała.  – Zaśmiał się słysząc syk dochodzący z tyłu. – Zobaczymy, co wtedy powiesz.
Nie mogła uwierzyć, kiedy rzeczywiście zaczęli odchodzić. Nigdy by nie przypuściła, że naprawdę ją tak zostawią. Spróbowała poruszyć swoim ciałem, jednak ani drgnęło przylepione do ściany. Zaczęła, więc wyrywać swoją prawą rękę. Jej twarz zrobiła się czerwona z wysiłku, a nie oderwał się nawet kawałek ręki. Spojrzała na Remusa, który odwrócił się posyłając jej zaniepokojone spojrzenie. Odpowiedziała na to miną zbitego psa. Już i tak źle się czuła pokazując słabość na oczach szkoły. To było niedopuszczalne. Ona, Lily Evans, wiecznie gnębiąca Pottera i wystawiająca go na pośmiewisko, przegrała dzisiejszą rundę. Chociaż, pomyślała, może da się z tym coś jeszcze zrobić. Remus zawahał się patrząc raz po raz na nią, to na przyjaciół. Powiedział coś do nich, a Syriusz odwrócił się i posłał jej triumfujące spojrzenie. Wściekła, spocona i czerwona na twarzy skapitulowała.
- Dobra, barany! - krzyknęła chcąc przekrzyczeć rozmawiających, z zapałem uczniów. Huncwoci zatrzymali się.
- Mówiłaś coś? - zapytał Syriusz, podnosząc brwi.
- Odczaruję was - warknęła.
- Jesteś pewna? Nie chcesz jeszcze sobie powisieć? To może być świetna, nowa rekreacja. - Poruszyła się, znów jednak bez skutku. Nie odpowiedziała.
- Co o tym myślisz, przyjacielu? - zapytał Jamesa.
- Za obrażanie nas, co jest wielką zniewagą, wypuścimy ją dopiero, jak zgodzi się ze mną umówić - odparł.
- Chyba śnisz, gumochłonie! - wykrzyknęła. - Wolę wisieć - dodała, patrząc wyzywająco w oczy Pottera. Przez chwilę, tak myślała, dostrzegła cień smutku w jego oczach. Jednak zaraz szybko znów przybrał swoją huncwocką pozę i pewny siebie uśmieszek. Lily doszła do wniosku, że jej się wydawało. Przecież chciał się z nią umówić tylko dlatego, iż była jedyną dziewczyną w szkole, której nie pociągał. A wręcz przeciwnie – odpychał.
- Jak chcesz - odparł Syriusz w odpowiedzi i znów się odwrócił, chcąc odejść. Zacisnęła usta żeby nie powiedzieć czegoś, co by jeszcze pogorszyło jej sytuację. Potter, jednak, nie ruszył się z miejsca. Spojrzał na nią. Ba! Wydawało się, że wnika do jej środka swoimi czekoladowymi oczami. Wreszcie, niebezpiecznie, podniósł różdżkę patrząc wprost w oczy rudowłosej. Wymruczał coś pod nosem i dziewczyna opadła na kamienny korytarz. Uczniowie patrzyli na tą scenę jak zaczarowani. Nawet Syriusz się odwrócił i otworzył usta ze zdziwienia. Lily uniosła się na rękach i spojrzała na Pottera, który opuścił swoją różdżkę, a drugą ręką wyciągnął jej. Obrócił ją w dłoni, chwytając za czubek i zbliżył się podając jej swoją własność. Evans wstała, otrzepała i wyprostowała spódniczkę, aby później odchylić głowę do tyłu i spojrzeć na twarz Jamesa. Była nieprzenikniona. Spuściła głowę, wyciągnęła rękę i odebrała swoją własność. Spojrzała na patyczek znajdujący się, już, w jej dłoni i powiedziała, wręcz wyszeptała, ponieważ było to mało słyszalne „dziękuję”. James, jak dżentelmen nie robiąc żadnych złośliwych uwag, odwrócił się i wrócił do Syriusza, który powtarzał coś niezrozumiałego, typu:
- Ty…Jej…Różdżkę…Po…Kretyn… - Żeby na samym końcu wykrzyknąć - A co z moimi włosami!?
Lily, niemal niewidocznie, rozejrzała się dookoła na – wciąż – niedowierzających uczniów. Pewna siebie uniosła głowę, pokazując swoją wartość, wycelowała różdżką w Jamesa i głośno, wyraźnie powiedziała przeciw zaklęcie. Włosy Huncwota powróciły do swojego normalnego stanu. Znów stały się czarne i sterczące na wszystkie boki. Rudowłosa powtórzyła to samo z resztą huncwotów. Następnie, dumnie, odwracając się na pięcie odeszła, pokazując tym samym niewypowiedziane słowa „Jesteśmy kwita”.
***
Po tak długim czasie dodaję nową notkę i wprowadzam radykalne zmiany na blogu. Można zobaczyć nowy wygląd, opis autorki, nowe zdjęcia bohaterów, linki, regulamin. Ujmując to krótko: wszystko zostało odnowione. Ten blog wraca do życia. Po tak długiej przerwie w pisaniu, mam zamiar powrócić. I mam nadzieję, że na stałe.
Dlaczego dzisiaj? To proste. Jest godzina 00.01, czyli w tym momencie, w Polsce (jak na patriotkę przystało), rusza ostatnia ekranizowana część Harry'ego Pottera. Ku jej czci notkę dodaję właśnie teraz. W końcu "to już koniec", jak głoszą plakaty. Nie mogę sobie tego wyobrazić. Nie mam też wątpliwości, że ta ekranizacja zmiecie wszystkie inne filmy z box office'u. Cóż, ja też idę do kina dzisiaj na 16.00. Mam nadzieję, że będzie warto. Niech zakończą to z wielkim hukiem, jak na taki sukces, przystało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz