środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział 5 - Historia magii.

Poniedziałek jest jednym z najmniej lubianych dni przez uczniów Gryffindoru. Głównie przez Historię Magii. Strasznie usypiające zajęcia ze strasznie zaciętym profesorem. Potrafi opowiadać znużonym głosem, aby powieki uczniów zamykały się same, a następnie zarzucić im brak subordynacji i szacunku oraz odjąć tak cenne dla nich punkty domów.
   Syriusz ułożył głowę na swoim ramieniu i zamknął oczy. Miał kompletnie dosyć samej nauki. Chciał wprowadzić już nowo wymyślony kawał w życie. Jednak rana na nodze Jamesa dalej dawała o sobie znać i trzeba było czekać. Wszystko wyglądałoby gorzej gdyby nie Ruda. Westchnął. Może nie powinien jej tak bardzo dokuczać? Ale co mógł poradzić? Tak świetnie się denerwowała. Wprost hipnotyzowała swoją szczerą postawą.
   Ktoś zapukał w ławkę. Niechętnie podniósł głowę i zamglonym wzrokiem dostrzegł głęboko niebieskie oczy, patrzące na niego z drwiną i złością. Świetnie. Evans go pożre żywcem jak znowu odejmą Gryffindorowi punkty za jego drzemki na lekcji.
   - W czym mogę pomóc? – zapytał lekceważąco i podrapał się w policzek.
   - Widzę, panie Black, że jest pan na tyle wyedukowany z Historii Magii, żeby nie mieć problemów z odpowiedzeniem na parę moich pytań, co? – Z drwiącym uśmiechem na twarzy wyglądał co najmniej jak szaleniec sadysta.
   - Nie wydaje mi się żeby…
   - Opowie nam pan o duchu Roweny Ravenclow? Chętnie posłuchamy. – Złożył ręce na piersi i tupnął nogą w podłogę.
   - Jest niebieska? – Syriusz uśmiechnął się głupio i w tym samym momencie oberwał książką w głowę. Zignorował stojącego przed nim nauczyciela i przekręcił się na krześle szukając sprawcy wzrokiem. Znalazł. Ciemna blondynka o śniadej cerze i owalnej twarzy siedziała zaledwie ławkę dalej. Patrzyła wprost na niego spod postrzępionej grzywki. Jej oczy się śmiały, na ustach miała mściwy uśmiech. W ręce trzymała kolejną książkę przygotowaną do rzutu. Black zmrużył oczy i wycelował w nią palcem. W odpowiedzi uniosła podręcznik i rzuciła nim trafiając go prosto w czoło. Zachwiał się w ławce. Klasa zaczęła się śmiać.
   - Panno Jules! – wykrzyknął profesor. – Proszę nie przerywać panu Blackowi tej jakże umiejętnej odpowiedzi.
   Blondynka wstała.
   - Pan wybaczy, profesorze, ale jako że pochodzę z domu matki Szarej Damy, mam zamiar bronić swojej patronki i nie pozwolę jej obrażać. Szczególnie takim konfidentom jak on.
   Syriusz wytrzeszczył oczy. Również wstał.
   - Jako uczestnik pana lekcji, mam zamiar zaskarżyć pannę Junes o posługiwanie się nieodpowiednim językiem i obrażanie mojej osoby.
   - Jules, głupku – poprawiła go dziewczyna. I on nigdy wcześniej jej nie widział?
   - Nie ważne. I tak będziesz szorowała kible.
   - Z tego co wiem, to pan Potter otrzymał ostatnio to jakże interesujące zajęcie.
   Skąd to wiedziała? Albo może - co jeszcze wie? Przeleciał palcami po włosach i błysnął uśmiechem, na który kusiła się większa część płci pięknej.
   - Mogę się z nim zamienić i pomóc w tym tobie – odparł flirciarsko. Blondynka przewróciła oczami i odgarnęła długie loki za ramiona.
   - Myślę, że…
   - Skończycie to po lekcji - przerwał jej profesor. – Black minus piętnaście punktów dla Gryffindoru, Jules minus dziesięć dla Ravenclaw.
   - A to niby czemu? – zapytała oburzona.
   - Za rzucanie książką i obrażanie uczniów. Siadaj! – warknął i wrócił pod tablicę.
   Syriusz znów oparł się wygodnie o ławkę. Blondynka była atrakcyjna. Miała trochę za duży nos i za wąskie brwi, ale nadawała się na przelotny romans. A on już dawno nie miał dziewczyny. Teraz, kiedy James niedomagał, bardzo się nudził, więc powinien sobie znaleźć zajęcie. Może potrenuje techniki Kamasutry z nową koleżanką? Uśmiechnął się na tę myśl. Odwrócił do tyłu. Wściekła zaciskała usta w wąską linię i skrupulatnie notowała wszystko z tablicy. Dwa razy wyczytał z ruchu jej ust przekleństwo. Zaśmiał się w duchu. Może być idealna do rozgrzania łóżka. Poczuła jego wzrok i uniosła głowę. Obdarzył ją jednym ze swoich czarujących uśmiechów i poruszył brwiami. Dostał kartką w skroń. Co jest do cholery? Rozwinął ją.
Uduszę cię jak nie odzyskasz tych punktów w ciągu tygodnia. Evans.
   Spojrzał w jej stronę. Była wściekła.  Evans w tym stanie potrafi być przerażająca i z pewnością spełni daną obietnicę, więc trzeba znaleźć sposób na odzyskanie punktów.
Quidditch.
Daj mi miesiąc, a będziesz miała o wiele więcej. Zbliża się mecz.
   Odpisał i zwinął kartkę. Spojrzał w kierunku nauczyciela, czekając aż ten odwróci się zapisując kolejny ważny fakt na tablicy i rzucił nią w stronę rudowłosej. Oberwała w policzek. Niedobrze.
Przeczytała wiadomość i pokiwała lekko głową na znak zgody.
Przynajmniej tyle.

   Opuścił klasę ostatni, specjalnie ociągając się i zezując w stronę ciemnej blondynki. Pakowała podręczniki z niezwykłą gracją. Przypadkiem szturchnęła łokciem jedną z książek, która spadła na podłogę z hukiem. Dosłyszał przekleństwo i uśmiechnął się. Kiedy się pochyliła miał doskonały widok na kształtne pośladki opięte na wąskich spodniach. Przechylił lekko głowę i zaczął oceniać wzrokiem ich miękkość. Akurat kiedy kończył dziewczyna obróciła się ze złością.
   - Nie masz co robić, prócz gapienia się na moją dupę!? – zapytała prosto z mostu.
   - Mam, ale do tego są potrzebne dwie osoby – odpowiedział jej i kiwnął znacząco głową.     Parsknęła i podeszła do niego, wciskając mu torbę w rękę. Spojrzał na nią zdziwiony.
   - Możesz się na coś przydać – wytłumaczyła mu. Zgodził się w milczeniu i potulnie zabrał od niej bagaż. Zarzucając ją na ramię specjalnie wypiął muskuły, aby się popisać. Wywróciła na to oczami.
   - Dasz się gdzieś zaprosić?
   - Myślałam, że Syriusz Black od razu przechodzi do rzeczy – odparła i ruszyła przodem wychodząc na korytarz.
   - Zależy jakie rzeczy masz na myśli. – To oczywiste, że się z nią drażnił. Doskonale wiedział o co jej chodziło.
   - Dziki seks bez oporów. To mam na myśli.
   - A co, jesteś chętna?
   Zatrzymała się i kiwnęła przyjaźnie jakiejś brunetce, która przechodziła obok nich. Przerzuciła na niego wzrok. W oczach miała psotne iskierki.
   - Może tak.
   Wytrzeszczył na nią oczy. To dopiero była miła niespodzianka. W ciągu ułamka sekundy podjął decyzję i zbliżył się do niej. Odłożył torbę na bok. Ani trochę nie krępowało go jej wyzywające spojrzenie, którym prześwietlała jego sylwetkę z góry na dół. Przycisnął wargi do jej ust i nie dbając o delikatność, rozsunął je językiem. Torba leżała w tym samym miejscu, kiedy zniknęli w pustej klasie.

   Po raz setny czytał dzisiejszego Proroka Codziennego. Wzmiankę o Quidditchu znał niemalże na pamięć. Lily powiedziała mu, że już jutro będzie mógł normalnie chodzić. Przyjął tę wiadomość ze skrywanym entuzjazmem i od razu zapytał czy się z nim umówi. Odmówiła. To oczywiste. Ciągłe to staranie nie dawało rezultatów. Ona chciała poważnego chłopaka, odpowiedzialnego, pomagającego i wybitnie uzdolnionego. On nie zamierzał się zmieniać. Tyle razy prosiła go, aby zostawił Snape’a w spokoju. Powtarzała to pomimo, że bezczelny Smark nazwał ją szlamą. James obrócił się na łóżku i spojrzał w sufit, kładąc gazetę na piersi. Był wtedy tak wściekły, że mógłby go zabić bez skrupułów. Obraził j e g o Lily.
Ale to ona wtedy zakończyła spór ostrymi słowami, odwróciła się i odeszła z godnością. Ta dziewczyna jest wprost stworzona dla niego.
   Syriusz wpadł do dormitorium w zbyt radosnym humorze jak na poniedziałek. Poprawił wygniecioną koszulę, przeczesał włosy i błysnął uśmiechem w kierunku przyjaciela.
   - Dobra, niech stracę – odezwał się James. – Co zrobiłeś?
   - Absolutnie nic – odpowiedział mu z całkowitą powagą robiąc z ust „dziubek” do lustra i oglądając się ze wszystkich stron. Rogacz uniósł brwi.
   - A to „nic” dokładnie znaczy…?
   - Zaspokojenie potrzeby ludzkiej, która najczęściej objawia się w wieku szesnastu lat, poprzez naturalny pociąg fizyczny do drugiej osoby.
James westchnął i usiadł.
   - Z kim się przespałeś? – zapytał. Syriusz zbyt lekceważąco podchodził do takich spraw. No dobra, może i potrzebne jest małe rozluźnienie po ciężkim dniu i wyładowanie napięcia poprzez przyjemność, ale bez przesady. Doskonale wiedział, że Black się z nikim nie umawia, więc musiał to być ktoś, z kim się spotkał dzisiaj. Łapa zawsze miał swój urok, którym przyciągał płeć piękną jak lep na muchy. I Syriusz zawsze z tego korzystał do woli. Niestety, z reguły nie kończyło się to dobrze. Doskonale pamiętał jak jedna wściekła dziewczyna napisała do Ministerstwa Magii z żądaniem ślubu jej i Blacka. To była dopiero afera! Skończyło się na tym, że trzeba było ją zaprowadzić do psychologa. Wciąż ma terapię.
   - Nie znasz. – odpowiedział mu lekceważąco i sięgnął po swój ulubiony dezodorant, aby się spryskać. James spojrzał na niego karcącym wzrokiem i uniósł brwi. Syriusz powąchał swoje pachy i odłożył buteleczkę na półkę. Odwrócił się do przyjaciela i dostrzegł jego spojrzenie. Skapitulował.
   - Jules.
   - A imię?
   - Nie znam – odparł niczym nieprzejęty. Właśnie sobie uświadomił, że naprawdę nie wie jak dziewczyna się nazywa. Ale może to i dobrze? Nie chciał się pchać w stały związek, a kobiety są bardzo uczuciowe. Pewnie już całe Ravenclow wie, że niejaka Jules przespała się z Blackiem. Pewnie wiedzą jaki ma rozmiar i jaką technikę. A dziewczyny pewnie marzą, aby się znaleźć z nim sam na sam… I zapewne ciemna blondyna będzie się do niego przystawiała na przerwach, domagając się swoich praw. Może jeszcze na dwa razy się przyda, ale później co? Odstawi ją jak resztę. Nie może tego ciągnąć w nieskończoność. Wtedy straci swój image, na który tak ciężko pracował. Wieczny kawaler. Oto on. Chrząknięcie przerwało jego rozmyślania. A już miał zamiar zacząć knuć plan zerwania z blondyną.
   - Przespałeś się z dziewczyną i nie znasz jej imienia? – dopytał się James, lekko nie dowierzając.
   - Daj spokój. Podobało jej się. Zrzędzisz jak Remus.
Dostał poduszką w tył głowy. Odwrócił się, podniósł ją z ziemi i odrzucił.
   - Ładna chociaż? – zapytał Rogacz, biorąc poduszkę i układając ją sobie pod głowę.
   - Nawet, nawet.
James przewrócił oczami, podał rękę Łapie w męskim uścisku, kiedy ten wychodził na dalsze lekcje i znów został sam w dormitorium. Westchnął ciężko i sięgnął po Proroka Codziennego. Zawsze można policzyć sylaby w artykule o Quidditchu.
***
Tragicznie nudny, ale nie chcę rozwijać akcji bardzo szybko, bo i równie szybko by się kończyła. Zupełnie nie miałam weny na pisanie, ale w końcu musiałam coś nabazgrać. Mam nadzieję, że tego nie widać.
Ogólnie rzecz biorąc: nowy szablon na życzenie Atramentowej (tekst od lewej, a nie wyśrodkowany), a akcja w rozdziale na życzenie Joasi036, która chciała dziewczynę dla Syriusza. Oto ona ;)
Dedykacja? Hm...
Może dla Maddie? Za rozmowy do 1 w nocy ;p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz